Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 405.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak mi trudno uwierzyć, że już musimy się pożegnać — rzekłem.
Uścisnęła moją dłoń i ręce nasze rozplotły się.
— Tak. Wyjeżdżam jutro. Otworzyły mi się nareszcie oczy i mam rozwiązane ręce. A wreszcie... któż z nas, Rosjan, może pozostać głuchym na stłumiony jęk naszej wielkiej niedoli? Dla świata to może być niczem.
— Świat natomiast słyszy głosy waszej niezgody — rzekłem.
— Tak; — skinęła głową potakująco i zawahała się chwilę. — A jednak, muszę przyznać się panu, że nie przestanę wyczekiwać dnia, kiedy wszelka niezgoda zamilknie. Spróbuj pan wyobrazić sobie ten świat. Burza walki i złorzeczeń minęła; wszystko ucichło; nowe słońce wschodzi i zmęczeni ludzie łączą się nareszcie; obliczając w sumieniu skończoną walkę, czują się smutni, pomimo że są zwycięzcami, bo tyle idej musiało zginąć, by zatriumfowała jedna, tyle wierzeń opuściło ich, nie znalazłszy poparcia. Czują się samotni na ziemi i łączą się tem ściślej. Tak; wiele jeszcze gorzkich godzin upłynąć może! Ale wreszcie udręki serc zatoną w niezgłębionem morzu miłości.
To było ostatnie słowo, słowo tak słodkie, tak gorzkie, tak okrutne czasem, jakiem mnie pożegnała Natalja Haldin. Ciężko mi pomyśleć, że nie spojrzę już nigdy więcej w ufne oczy tej dziewczyny, poślubionej niezachwianej wierze w przyjście wszechpojednania, wyrastającego jak niebiański kwiat z ziemskiej gleby, przesiąkłej krwią, poszarpanej przez walki, tonącej we łzach.

........................

Nadmienić tu muszę, że w owym czasie nie wiedziałem nic o spowiedzi Razumowa wobec zgromadzonych rewolu-