Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 409.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

sobą. Otóż twierdzę stanowczo, że trzeba mieć niepospolity charakter, aby dojść do takiego przekonania.
Przyjąłem to twierdzenie w milczeniu. Któż chciałby sprzeczać się o podstawy przebaczenia lub litości? A przytem pokazało się wnet, że była pewna skrucha w tem miłosierdziu, do jakiego świat rewolucyjny poczuwał się względem zdrajcy Razumowa. Zofja Antonowna bowiem mówiła dalej z pewnem zakłopotaniem:
— Zresztą, widzi pan, ten człowiek stał się ofiarą gwałtu. To było samowolne. Nic jeszcze nie postanowiono, co się z nim zrobi. Wyznał dobrowolnie. A ten Nikita, który, jak panu wiadomo, zgniótł mu w sieni bębenki uszne w przystępie rzekomego oburzenia, ten Nikita, jak się potem pokazało, to był łotr najgorszego gatunku, zdrajca przeniewierca i szpieg. Razumow powiedział mi, że mu to zarzucił w przystępie jakby jasnowidzenia.
— Widziałem to wstrętne bydlę przelotnie — rzekłem. Że ktokolwiek z pomiędzy was mógł mu się dać oszukać choć na pół dnia, to przechodzi moje pojęcie.
Przerwała mi.
— Ah! Ah! Nie mów pan o tem. Gdym go po raz pierwszy zobaczyła, przeraziłam się także. Zakrzyczano mnie. Mówiliśmy sobie zawsze: „Och! nie trzeba zważać na jego powierzchowność“. A przytem był zawsze gotów do mordu. To nie ulegało wątpliwości. Mordował — tak! w obu obozach! Nikczemnik!
I tu Zofja Antonowna, opanowawszy gniewne drżenie ust, opowiedziała mi bardzo szczególną historję. Zdarzyło się, że radca Mikulin, podróżując po Niemczech (niezadługo po zniknięciu Razumowa z Genewy), spotkał się w wagonie z Piotrem Iwanowiczem. Będąc sami w przedziale, ci dwaj rozmawiali ze sobą długo w noc, i wtedy to Miku-