otoczenia jego dzieciństwa. Przy pierwszej wieści o powstaniu w Warszawie cały oddział remontu, oficerowie, weterynarze, nawet szeregowcy zostali natychmiast aresztowani i odstawieni za Dniepr do najbliższego miasta w Rosji właściwej. Stamtąd wywieziono ich do różnych odległych części cesarstwa. Przy tej sposobności biedny pan Mikołaj przeniknął znacznie dalej wgłąb Rosji niż w czasie inwazji napoleońskiej, a przytem ze znacznie mniejszą ochotą. Astrachań był miejscem jego przeznaczenia. Pozostał tam przez trzy lata, przyczem pozwolono mu mieszkać w mieście, musiał jednak meldować się codzień o dwunastej w południe u komendanta placu, który zatrzymywał go często na fajkę i pogawędkę. Trudno sobie wyrobić właściwe pojęcie o tem, jak wyglądała pogawędka z panem Mikołajem Bobrowskim. Jego milczenie musiało kryć wiele tłumionej wściekłości, gdyż komendant udzielał mu nowin z teatru wojny, nowin bardzo złych dla Polaków, co było do przewidzenia. Pan Mikołaj przyjmował je z pozorną flegmą, mimo to jednak Rosjanin okazywał gorące współczucie swemu więźniowi.
— Jestem sam żołnierzem i rozumiem doskonale co pan czuje. Pan chciałby oczywiście być tam, gdzie jest najgoręcej. Lubię pana, słowo honoru! Gdyby nie wojskowa przysięga, puściłbym pana na własną odpowiedzialność. I cóż to dla nas za różnica, jeden Polak mniej czy więcej?
Innym znów razem pytał z prostotą:
— Niechże pan mi powie, Mikołaju Stefanowiczu (mojemu pradziadkowi było Stefan na imię i komendant używał tego rosyjskiego uprzejmego zwrotu) — niech mi pan powie, dlaczego wy, Polacy, szukacie
Strona:PL Joseph Conrad-Ze Wspomnień.djvu/089
Ta strona została uwierzytelniona.