przez opiekujące się nią kobiety: główną gouvernante, naszą kochaną, grubą Franczeskę (która była przez trzydzieści lat w rodzinie Bobrowskich); dawną niańkę, a wówczas przychodnią służącą, chłopkę o pięknej twarzy pełnej współczucia; zacną, brzydką nauczycielkę, Mlle Durand, o czarnych brwiach, spotykających się nad krótkim, grubym nosem, i cerze podobnej do jasno brunatnego papieru. Ze wszystkich oczu zwróconych ku pojazdowi tylko jej dobroduszne oczy roniły łzy, i tylko jej szlochający głos przerwał milczenie zwróconą do mnie prośbą: „N’oublie pas ton français, mon chéri!“ W ciągu trzech miesięcy, poprostu bawiąc się z nami, nauczyła mnie nietylko mówić po francusku ale i czytać. Świetny był z niej towarzysz zabaw. W oddali, na połowie drogi ku wielkiej bramie, lekki, otwarty powozik, zaprzężony z rosyjska w trzy konie, stał tuż przy trawniku; siedział w nim okręgowy szef policji w płaskiej czapce z czerwonym lampasem i daszkiem nasuniętym na oczy.
Dziwnem się wydaje, że się tam znalazł aby pilnować tak skrupulatnie naszego wyjazdu. Nie chcę lekceważyć słusznych obaw imperjalistów całego świata, lecz pozwolę sobie na uwagę, że kobieta skazana na śmierć przez lekarzy i chłopczyk niespełna sześcioletni nie mogą być uznani za niebezpiecznych dla największego z mocarstw, choćby święta odpowiedzialność ciążyła na tem mocarstwie. I zdaje mi się że ów zacny człowiek podzielał to zdanie.
Dowiedziałem się później, dlaczego się tam znajdował. Sam tego wcale nie pamiętam, ale podobno mniej więcej miesiąc wcześniej matka moja czuła się tak źle, iż nie można było wiedzieć, czy wydobrzeje natyle, aby w oznaczonym czasie wyru-
Strona:PL Joseph Conrad-Ze Wspomnień.djvu/099
Ta strona została uwierzytelniona.