szyć z powrotem. W tej niepewności podano prośbę do generałgubernatora w Kijowie, aby pozwolił przedłużyć o dwa tygodnie jej pobyt w domu brata. Nie było na to żadnej odpowiedzi, lecz pewnego dnia o zmierzchu podjechał do dworu okręgowy szef policji i powiedział służącemu, który wybiegł na jego spotkanie, że chce porozmawiać z panem natychmiast w cztery oczy. Służący, bardzo tem przejęty (myślał, że wyniknie stąd aresztowanie), „ledwie żywy ze strachu“, jak potem sam opowiadał, przeprowadził szefa policji ukradkiem przez wielki salon, gdzie było ciemno (nie codzień zapalano tam światło), przyczem obaj szli na palcach, aby nie przyciągnąć uwagi pań — i powiódł go przez oranżerję do apartamentów wuja.
Bez żadnych wstępów policmajster wcisnął wujowi jakiś papier do ręki.
— Proszę. Niech pan to przeczyta. Nie powinienem panu pokazywać tego papieru. To źle z mojej strony. Ale nie mogę ani jeść ani spać z taką sprawą na karku.
Naczelnik policji, rodem z głębi Rosji, służył już od lat w tym okręgu.
Mój wuj rozłożył i przeczytał dokument. Był to służbowy rozkaz z kancelarji generałgubernatora, dotyczący podanej prośby i nakazujący szefowi policji, aby nie zważał na żadne perswazje i wyjaśnienia w kwestji choroby mej matki, czy to ze strony doktorów czy kogokolwiek innego, „a gdyby nie opuściła domu brata“, brzmiał dalej dokument, „rano tego samego dnia, który jest wyszczególniony w odnośnem pozwoleniu, ma pan ją wysłać natychmiast pod eskortą prosto“ (podkreślone) „do szpitala więźniów w Kijowie, gdzie będą ją leczyć stosownie do jej choroby“.
Strona:PL Joseph Conrad-Ze Wspomnień.djvu/100
Ta strona została uwierzytelniona.