Strona:PL Joseph Conrad-Ze Wspomnień.djvu/148

Ta strona została uwierzytelniona.

dziłem męki, walcząc z samym sobą i wylewając niemało ukrytych łez — że dla nich utraciłem piękności Furca Pass i zostałem nazwany „niepoprawnym Don Kichotem“, w aluzji do szaleństwa tego rycerza, szaleństwa zrodzonego z literatury. Dla tego łupu! Tych szeleszczących kartek papieru jest tylko około dwunastu. W ich nikłym, widmowym szeleście żyją wspomnienia dwudziestu lat, głosy prostych ludzi, których już niema, potężny głos wieczystych wiatrów i szept tajemniczego czaru, szmer wielkiego morza, co przeniknął wgłąb lądu aż do mojej kołyski, aż do mych nieświadomych uszu, niby owo wyznanie mahometańskiej wiary, które ojciec muzułmanin szepce na ucho swemu nowonarodzonemu synowi, czyniąc go prawowiernym wyznawcą nieledwie z jego pierwszym oddechem. Nie wiem czym był dobrym marynarzem, ale byłem bardzo wierny swemu zawodowi. I ostatecznie mam tę garść świadectw z różnych okrętów, na dowód że wszystkie te lata były nietylko snem. Oto są, zwięzłe, jednostajne w wyrazie, ale równie dla mnie wyraziste jak pierwsza lepsza z natchnionych kart, które można znaleźć w literaturze. To też, uważacie, nazwano mnie romantykiem. Cóż, nic na to poradzić nie mogę. Ale, ale! Coś mi się majaczy, że nazwano mnie też realistą. A ponieważ można uzasadnić i ten zarzut, trzeba się więc do niego dostosować za wszelką cenę, choćby dla rozmaitości. Mając to na względzie, zwierzę się wam nieśmiało, i tylko dlatego iż niema koło mnie nikogo, ktoby mógł dojrzeć mój rumieniec w świetle lampy, że te wyraziste kartki z oceną mych marynarskich kwalifikacyj zawierają jedna w drugą słowa: „absolutnie trzeźwy“.