względami odpowiadałem żądanym warunkom. Ów projekt został wysunięty aby złagodzić moje szaleństwo, lecz nie chciałem o nim słyszeć. Muszę przyznać, że w tym wypadku uczucia moje były zupełnie zrozumiałe nawet dla mych najsurowszych krytyków. Nie żądano abym się z tego tłumaczył; ja zaś nie miałem na myśli karjery marynarza lecz morze. Zdawało się że droga prowadzi do niego tylko przez Francję. W każdym razie znałem język, a ze wszystkich krajów w Europie Francja jest tym, z którym Polska ma najwięcej wspólnego. Istniała możliwość, że otoczą mnie tam z początku opieką. Rozpisano listy, na które nadeszły odpowiedzi i przygotowano mój wyjazd do Marsylji, gdzie zacny młodzian nazwiskiem Solary (do którego dostano się drogą okrężną przez różne francuskie znajomości) obiecał dobrodusznie, iż pomoże temu jeune homme dostać się na przyzwoity statek, jeśli doprawdy chce mu się zakosztować tego métier de chien.
Patrzyłam z wdzięcznością na wszystkie przygotowania i nie zdradzałem się ze swemi myślami. Ale to co rzekłem ostatniemu ze swych egzaminatorów było ścisłą prawdą. Stanowcze postanowienie, że „jeśli mam być marynarzem, to tylko angielskim“, tkwiło już we mnie, sformułowane oczywiście po polsku. Nie umiałem nawet sześciu słów po angielsku i dość byłem przebiegły aby zrozumieć, że lepiej nic o swym zamiarze nie mówić. Już i tak uważano mię za trochę pomylonego, a przynajmniej dalsi znajomi byli tego zdania. Trzeba było przedewszystkiem wyjechać. Pokładałem wszystkie nadzieje w liście dobrodusznego Solary do mego wuja — liście bardzo uprzejmym — choć zgorszyło mię trochę zdanie o métier de chien.
Ten Solary (Baptistin) okazał się, gdy go zobaczy-
Strona:PL Joseph Conrad-Ze Wspomnień.djvu/161
Ta strona została uwierzytelniona.