Zanim się kotwicę podniesie, trzeba ją przedtem rzucić; ten truizm jasny jak słońce odrazu przywodzi mi na myśl poniżenie morskiego języka w codziennej prasie tego kraju.
Dziennikarz, czy podejmuje się pisać o statku czy też o flocie, prawie niezmiennie „zarzuca“ kotwicę. Tymczasem kotwicy nigdy się nie „zarzuca“, a wykroczenie wobec technicznego języka jest zbrodnią przeciw jasności, ścisłości i pięknu udoskonalonej mowy.
Kotwica, jest to kawał kutego żelaza, przystosowany cudownie do swego celu, język zaś techniczny jest narzędziem doprowadzonem do doskonałości przez wieki doświadczenia — narzędziem bez skazy. Kotwica wczorajsza (ponieważ obecnie widuje się kotwice przypominające grzyby, i kotwice podobne do szponów, bez szczególnego wyrazu lub kształtu — poprostu haki) — kotwica wczorajsza była w swoim rodzaju najbardziej celowem z narzędzi. O jej doskonałości świadczy jej rozmiar, bo żadne narzędzie nie jest tak małe w stosunku do wielkiej pracy, którą musi wykonać. Spójrzcie na kotwice wiszące u kotbelek wielkiego statku! Jakże są drobne w stosunku do wielkiej objętości kadłuba! Gdyby je robiono ze złota, wyglądałyby jak błyskotki, jak ozdobne zabawki, nie większe stosunkowo