Strona:PL Joseph Conrad-Zwierciadło Morza.djvu/048

Ta strona została uwierzytelniona.

własnej duszy. Jest to zawód, który — jak inne zawody — ma swój romantyzm, swój honor i swą nagrodę, swe gorzkie niepokoje i swe godziny wytchnienia. Lecz tego rodzaju żegludze brakuje cech artyzmu, właściwych walce na własną rękę z czemś znacznie od nas potężniejszem; nie jest to znojna, pochłaniająca praca dla sztuki, której ostateczny wynik spoczywa w ręku Boga. To nie są bynajmniej indywidualne czyny jednostki, lecz poprostu biegłe użycie okiełznanej siły, jeden krok dalej na drodze do ujarzmienia świata.


IX

Każda podróż wczorajszego okrętu, którego reje brasowano ostro z zapałem w chwili, gdy się pilot dostał na pokład z kieszeniami pełnemi listów, każda taka podróż była jak gdyby wyścig — wyścig z czasem o najwyższy poziom dzieła, poziom przechodzący oczekiwania przeciętnych ludzi. Jak każda prawdziwa sztuka, dowodzenie statkiem wogóle i manewrowanie nim w poszczególnych wypadkach wymagało swoistej techniki, którą omawiali z rozkoszą ludzie szukający w pracy nietylko chleba, lecz i ujścia dla swych odrębnych temperamentów. Wykorzystać w najskuteczniejszy sposób niekończenie zmienne fazy nieba i morza, nie w znaczeniu malarskiem lecz w myśl swego zawodu, oto było ich powołanie, wszystkich co do jednego: a wyznawali to z taką szczerością i czerpali tyle natchnienia z tego faktu co każdy człowiek, który kiedykolwiek imał się pendzla. Różnorodność usposobień była niezmierna wśród mistrzów tej sztuki.
Niektórzy z nich przypominali pewien typ członków Królewskiej Akademji. Nie zaskoczyli nigdy oryginal-