Strona:PL Joseph Conrad-Zwierciadło Morza.djvu/068

Ta strona została uwierzytelniona.

względna śruba. Często niepodobna określić, co jest ową drobnostką przeszkadzającą statkowi w rozwinięciu jego ścigłości. Pewna tajemniczość otacza tę zaletę, którą wykazywały dawne żaglowce dowodzone przez doświadczonych marynarzy. W owych czasach szybkość zależała od marynarza; to też obok praw, zasad i przepisów tyczących się dobrego przechowania ładunku, dowódca pilnował bacznie jego rozmieszczenia, czyli tego co się nazywa technicznie wyrównaniem statku. Niektóre okręty żeglowały szybko przy równym kilu, inne musiały być przegłębione o całą stopę na rufę, a raz słyszałem o statku, który rozwijał z wiatrem największą ścigłość, kiedy był przegłębiony o parę cali na dziób.
Powracam pamięcią do pewnego zimowego krajobrazu w Amsterdamie: na pierwszym planie pusta równina i rozrzucone po niej zrzadka stosy budulca, niby szałasy w obozie jakiegoś nędznego plemienia; długa ulica Handelskade; wielkie, kamienne nabrzeża przysypane śniegiem i twarda, zamarznięta woda w kanale, gdzie tkwiły jeden za drugim statki o oszroniałych cumach, wiszących luźno, i pustych pokładach bez życia — a to z tego powodu, jak mi objaśnił majster od układania ładunku (łagodny, blady osobnik z poczerwieniałym nosem i kilku złotemi włosami na brodzie), że ładunki zamarzły gdzieś w głębi kraju na lichtugach i szkutach. W dali za pustą płaszczyzną rząd brunatnych domów o ciepłym kolorze zdawał się chylić pod dachami zasłanemi śniegiem. Z odległego końca Tsar Peter Straat rozchodził się w mroźnem powietrzu dźwięk dzwonków od konnych tramwajów, co się ukazywały i nikły w przerwie między budynkami, niby malutkie wózki–zabawki zaprzężone w ko-