Szukam często w dziennikach ze smutnem zaciekawieniem szpalty poprzedzonej nagłówkiem: „Z żeglugi“. Spotykam tam nazwy znanych mi ongi okrętów. Co rok niektóre z tych nazw znikają — nazwy dawnych przyjaciół. Tempi passati![1]
Różne rubryki tych wiadomości ułożone są w pewnym porządku, a układ treściwych nagłówków zmienia się bardzo nieznacznie. Na początku mamy rubrykę: „Spotkania“ — raporty o statkach napotkanych i sygnalizowanych na morzu; wymienia się tam nazwę statku, portu, skąd statek idzie i dokąd, ile dni jest w podróży, a kończy się zwykle słowami: „Wszystko w porządku“. Dalej następują: „Rozbicia i wypadki“, długi szereg notatek, chyba że pogoda była piękna i przyjazna dla okrętów na całym świecie.
W niektóre dni ukazuje się nagłówek: „Statki zapóźnione“ — złowieszcza groźba zatracenia i smutku ważąca się jeszcze na szalach losu. Jest coś złowróżbnego dla marynarza w samem zestawieniu liter, które tworzą ten wyraz, jasny w swej treści i rzadko grożący napróżno.
Jeszcze tylko kilkanaście dni — przerażająco mało dla serc, które postanowiły dzielnie wierzyć wbrew wszelkiej nadziei — może trzy tygodnie, może miesiąc, a nazwy statków z pod groźnego nagłówka: „Statki za-
- ↑ Tempi passati! (z wł.) — Minione czasy!