Strona:PL Joseph Conrad-Zwierciadło Morza.djvu/107

Ta strona została uwierzytelniona.
XXVI

Wiatr Zachodni panuje nad morzami, które otaczają wybrzeża brytyjskich królestw; i z wrót kanałów, z przylądków jakby z wież strażniczych, z ujść rzek jakby z tylnych bram, z wąskich przesmyków, cieśnin, zatok, garnizon Anglji oraz załogi statków wychodzących z kraju i powracających doń spoglądają na zachód, aby wnioskować o humorze arbitralnego mocarza ze zmiennych wspaniałości płaszcza, który władca przywdziewa o zachodzie. Koniec dnia jest porą, kiedy się patrzy w królewskie oblicze Wiatry Zachodniego, ten wiatr bowiem rozstrzyga o losie statków. Łaskawe i wspaniałe, lub wspaniałe a złowróżbne, zachodnie niebo odbija skryte zamysły królewskiej duszy. Potęga Wiatru Zachodniego, przybrana w płaszcz z olśniewającego złota lub obwieszona jak żebrak łachmanami czarnych chmur, króluje na tronie zachodniego widnokręgu, mając za podnóżek cały północny Atlantyk; migotanie pierwszych gwiazd tworzy djadem na jej czole. Wówczas marynarze, czujni dworzanie monarchy, usiłują zastosować prowadzenie swych statków do jego humoru. Wiatr Zachodni zbyt wielkim jest władcą aby być obłudnikiem; nie jest to kombinator knujący przebiegłe plany w mrocznem sercu; zbyt silny jest na drobne podstępy; namiętność tkwi we wszystkich jego nastrojach, nawet w łagodnym nastroju jego pogodnych dni, nawet w błękitnem jego niebie, którego nieskończona, bezdenna tkliwość odbita w zwierciadle morza ogarnia, przenika, kołysze do snu okręty o białych żaglach. Jest wszystkiem dla wszystkich oceanów; jest jak poeta, który zasiadł na tronie — wspaniały, prosty, barbarzyński, zadumany, hoj-