oficera marynarki szukającego prawdopodobnie pracy tak jak on, i pod tym względem kolegę, ale jednocześnie człowieka przynależnego do skąpo zaludnionej rufy, gdzie w rozmowach marynarzy ustala się w znacznej części dobra lub zła reputacja okrętu.
— Czy mógłby pan powiedzieć to samo o wszystkich statkach bez wyjątku? — zapytałem, mając dużo wolnego czasu, bo choć byłem najoczywiściej oficerem marynarki, ale właściwie nie po to znalazłem się w dokach aby „poszukiwać zaciągu“, które to zajęcie pochłania jak szulerka i równie mało nadaje się do swobodnej wymiany myśli, a przytem oddziaływa ujemnie na dobroduszność konieczną do przypadkowych rozmów z bliźnimi.
— Zawsze sobie można z niemi poradzić — rozstrzygnął zacny marynarz.
On także nie stronił od pogawędki. Jeśli przyszedł do doku aby szukać zaciągu, nie trapił go widać niepokój o rezultat swych starań. Był pogodny jak człowiek, którego zacny charakter przebija dyskretnie lecz wyraźnie z jego powierzchowności, a temu nie oprze się żaden główny oficer poszukujący ludzi. Jakoż istotnie usłyszałem wkrótce że pierwszy oficer Hyperiona zapisał nazwisko mego rozmówcy na podoficera.
— Podpiszę kontrakt w piątek i zaokrętuję się nazajutrz przed rannym przypływem — rzekł zwolna tonem niedbałym, który stanowił kontrast z jawną gotowością do długiej pogawędki na stojąco — z zupełnie obcym człowiekiem.
— Hyperion[1] — rzekłem. — Nie pamiętam abym kiedy widział ten statek. Jaką on ma opinję?
Z obszernej odpowiedzi marynarza okazało się że
- ↑ Hyperion — w mitologii greckiej jeden z tytanów; bóg obserwacji i niebios, symbolizował jeden z filarów podtrzymujących wszechświat — wschodni