tego morza wzbogaci się jak nigdy mnóstwem poszarpanego żelastwa, opłaconego prawie na wagę złota przez obałamucone narody zamieszkujące wyspy i kontynenty naszej planety.
Szczęśliwy kto, jak Ulisses, odbył podróż bogatą w przygody; a niema morza tak sprzyjającego awanturniczym podróżom jak morze Śródziemne — morze wewnętrzne, które starożytni uważali za takie rozległe i pełne cudów. I było zaiste pełne cudów i przerażeń, bowiem tylko my sami, powodowani śmiałością naszego ducha i drżeniem naszych serc, jesteśmy jedynymi twórcami wszystkich cudów i całej romantyczności świata.
Nie dla kogo innego tylko dla śródziemnomorskich żeglarzy jasnowłosne syreny śpiewały wśród czarnych skał zanurzonych w białej pianie; dla nich tajemnicze głosy mówiły w ciemności nad ruchomą falą — groźne, uwodzicielskie lub prorocze, niby ów głos, słyszany na początku ery chrześcijańskiej przez dowódcę afrykańskiego statku w zatoce Syrta, której spokojne noce pełne są dziwnych szeptów i przelatujących cieni. Ów głos zawołał żeglarza po imieniu, rozkazując mu aby szedł i oznajmiał wszystkim ludziom, że wielki bóg Pan umarł. Lecz wspaniała legenda morza Śródziemnego, przechowana w tradycyjnych pieśniach i historji, żyje w naszych duszach, urokliwa i nieśmiertelna.
Tajemnicze i groźne morze z wędrówek chytrego Ulissesa, wzburzone od gniewu olimpijskich bogów, dające na swych wyspach przytułek wściekłości dziwnych potworów i podstępom dziwnych kobiet; ów szlak bo-