pokojom i nie poczuje ciężaru równie wielkiej odpowiedzialności. Minęło już sto lat, odkąd flota brytyjska nie starła się z nieprzyjacielem w szyku bojowym. Sto lat to duży szmat czasu, lecz różnica między dawnemi a nowoczesnemi warunkami jest olbrzymia. Dzieli nas ogromna przepaść. Gdyby ostatnią wielką bitwą marynarki angielskiej pozostała naprzykład bitwa z pierwszego czerwca, gdyby nie było zwycięstw Nelsona, przepaść ta stałaby się prawie nie do przebycia. Szczupła, szarpana namiętnościami postać wielkiego admirała stoi u rozstaju. Ten człowiek miał śmiałość genjuszu i prorocze natchnienie.
Nowoczesny marynarz musi czuć że nadeszła już chwila, aby metodę taktyczną wielkich wodzów z przeszłości złożyć w świątyni wzniosłych wspomnień. Taktyka floty z czasów żeglarskich powodowała się dwoma względami; śmiertelną siłą pożerczego ognia i strachem — naturalnym u dowódcy zależnego od wiatrów — aby w krytycznej chwili część floty nie została rzucona beznadziejnie ku stronie podwietrznej. Te dwa względy były osią morskiej taktyki wojskowej, i one to właśnie zostały wyłączone z nowoczesnych zagadnień taktycznych, wskutek zmian w sile pędnej i uzbrojeniu. Lord Nelson pierwszy zaczął je lekceważyć z przeświadczeniem i śmiałością, podtrzymywaną przez nieograniczone zaufanie do ludzi, których prowadził. To przeświadczenie, ta śmiałość i to zaufanie biją ze słynnego memorjału, który jest tylko wyznaniem wiary Nelsona w przytłaczającą wyższość armatniego ognia, jako w jedyne narzędzie zwycięstwa i jedyny cel rozsądnej taktyki. Wśród trudnych ówczesnych warunków Nelson dążył do tego, i tylko do tego, wprowadzając w czyn swoją wiarę bez względu na wszelkie ryzyko. A w tej
Strona:PL Joseph Conrad-Zwierciadło Morza.djvu/231
Ta strona została uwierzytelniona.