wyłącznej swej wierze lord Nelson ukazuje się nam jako pierwszy z ludzi nowożytnych.
Bez względu na wszelkie ryzyko, rzekłem; a ludzie dzisiejsi, urodzeni i wychowani w wieku pary, z trudnością mogą zdać sobie sprawę, ile niebezpieczeństw tkwiło w pogodzie. Wyjąwszy bitwę u ujścia Nilu, gdzie były idealne warunki dla wszczęcia boju z nieprzyjacielem stojącym na cumach w płytkiej wodzie, lord Nelson nie miał szczęścia do pogody. W gruncie rzeczy tylko wskutek niebywałego opadnięcia wiatru stracił rękę w czasie teneryfskiej wyprawy. W dniu bitwy pod Trafalgarem pogoda była nietyle zła co wyjątkowo niebezpieczna.
Był to jeden z tych chmurnych dni o lekkich, niestałych wiatrach — kiedy słońce to się ukazuje, to znika, a fala biegnie od zachodu; dni te są naogół mgliste, lecz ląd rysuje się niekiedy wyraźnie naokoło przylądka. Los zrządził, że niejednokrotnie spoglądałem ze czcią na to miejsce przez wiele godzin z rzędu. Prawie trzydzieści lat temu pewne wyjątkowe okoliczności spoufaliły mię na jakiś czas z ową zatoką u hiszpańskiego wybrzeża, zatoką, której cięciwa biegnie od Faro do Spartel. Wskutek pamiętnych mi przeżyć nabrałem przekonania, że kiedy w tym zakątku oceanu wiatr obróci się na północ przez zachód (jak to się stało dwudziestego października, gdy zaskoczył flotę brytyjską), pomimo wszelkich pozorów obróci się prawdopodobnie dalej na wschód, zamiast cofnąć się z powrotem na zachód. W tych właśnie okolicznościach o siódmej rano 21-go dano sygnał, aby flota stawiła czoło wschodniemu wiatrowi. Pamiętam dobrze te leniwe powiewy od wschodu, marszczące wodę w kierunku przeciwnym do gładkiej fali, nie zapowiedziane żadną inną oznaką
Strona:PL Joseph Conrad-Zwierciadło Morza.djvu/232
Ta strona została uwierzytelniona.