nika?... Życie jest łatwe, a Jim taki jest pewien siebie — zanadto pewien siebie, aby... Granica dzieląca jego rozmyślania od potajemnej drzemki na stojąco była cieńsza od nitki pajęczej.
Pomocnik mechanika, zmieniając temat z łatwością, jął rozpatrywać swą materjalną pozycję i swą odwagę.
— Kto jest pijany? Ja? Nie, nie, panie kapitanie! Nic podobnego. Powinien pan przecie już wiedzieć, że szef zanadto jest skąpy aby spoić nawet wróbla, do jasnej cholery. Nigdy w życiu nie byłem wstawiony; nie wynaleziono jeszcze trunku, któryby mnie spoił. Mogę pić płynny ogień, a pan będzie pił to wasze whisky — ja kieliszek, pan kieliszek — i pozostanę chłodny jak lód. Gdybym myślał że jestem pijany, skoczyłbym za burtę i byłby koniec ze mną, do jasnej cholery. Tak! Odrazu! A z mostku nie zejdę. Gdzież pan chce, żebym odetchnął świeżem powietrzem w taką noc jak dzisiejsza, co? Na pokładzie, wśród tego robactwa? To akurat do mnie podobne! Nie boję się pana — co mi pan może zrobić!
Niemiec podniósł ku niebu dwie ciężkie pięści i potrząsnął niemi zlekka bez słowa.
— Ja nie wiem co to strach — ciągnął mechanik z zapałem i szczerem przekonaniem. — Nie boję się całej tej psiamać roboty na tem zgniłem pudle, do jasnej cholery! A jaka to dla was gratka, że są na świecie tacy ludzie jak my, co nie drżą o swoją skórę — bo gdyby nie to, ładniebyście wyglądali — i pan, i ten tu stary gruchot, co ma arkusze jak z brunatnego papieru — zupełnie jak z brunatnego papieru, żebym tak zdrów był. Panu to dobrze — wyciąga pan ze statku moc pieniędzy na wszystkie sposoby; a ja — co ja dostaję? Parszywe sto pięćdziesiąt
Strona:PL Joseph Conrad - Lord Jim 01.djvu/040
Ta strona została uwierzytelniona.