Popatrzyłem na niego z zajęciem i napotkałem jego wzrok — nieulękły i nieprzenikniony.
— „Nie mogę znieść tego rodzaju rzeczy — rzekł z prostotą — i znosić nie myślę. Co innego w sądzie; muszę i mogę to wytrzymać“.
— Nie twierdzę że go zrozumiałem. Chwile, w których mi się objawiał, były podobne do spojrzeń rzucanych przez szpary w gęstej, sunącej mgle — kiedy się spostrzega fragmenty wyrazistych i znikających szybko szczegółów, nie dających pojęcia o ogólnym wyglądzie kraju. Budzą ciekawość, wcale jej nie zaspakajając; nie pomagają do zorjentowania się. Wogóle trudno mi było rozgryźć Jima. Tak to sobie streściłem, w chwili gdy mię opuszczał późnym wieczorem.
Zostałem przez parę dni w Malabarskim hotelu i na moje usilne zaproszenie Jim przyszedł do mnie na obiad.
Strona:PL Joseph Conrad - Lord Jim 01.djvu/098
Ta strona została uwierzytelniona.