Strona:PL Joseph Conrad - Lord Jim 01.djvu/123

Ta strona została uwierzytelniona.

byłoby dla mnie faktem absolutnie niepojętym, gdybym nie wiedział do jakiego stopnia stare żelazo jest czasem wytrzymałe — równie wytrzymałe niekiedy jak duch ludzi, których się spotyka od czasu do czasu, ludzi zużytych do cna lecz dźwigających ciężar życia.
— Jednym z najdziwniejszych objawów w ciągu tych dwudziestu minut było według mnie zachowanie obu sterników. Należeli do gromady przeróżnych krajowców sprowadzonych z Adenu dla zeznań w czasie śledztwa. Jeden z nich, walczący z wielką nieśmiałością, bardzo był młody, a sądząc z jego gładkiej, żółtej, wesołej twarzy, można było myśleć że jest jeszcze młodszy niż w rzeczywistości. Pamiętam doskonale jak Brierly zapytał go przez tłumacza, co myślał w owej chwili, tłumacz zaś, zamieniwszy z nim kilka słów, zwrócił się do sądu z godną miną:
— „Mówi, że nic nie myślał“.
— Drugi sternik o cierpliwych, mrugających oczach, miał na głowie zwiniętą zręcznie niebieską bawełnianą chustę, wyblakłą od prania, z pod której sterczało mnóstwo siwych kosmyków. Twarz jego była pomarszczona, zapadła, ponura a cera brunatna, pociemniała od sieci zmarszczek; wyjaśnił że wiedział, iż coś złego się dzieje ze statkiem, ale nie otrzymał żadnego rozkazu; nie pamiętał aby mu dano jaki rozkaz; dlaczego miał opuścić ster? Przy dalszych pytaniach wyprężył nagłym ruchem chude barki i oświadczył, że mu nawet nie przyszło do głowy, aby biali mogli opuścić okręt ze strachu przed śmiercią. Nawet i teraz w to nie wierzy. Musiały tam być jakieś ukryte przyczyny. Pokiwał znacząco brodą. Aha! ukryte przyczyny. Jest człowiekiem wielce doświadczonym