— „Nie miałem o tem pojęcia, pókim nie spojrzał w górę“ — wyjaśnił spiesznie. I to jest także możliwe. Musiało się go słuchać, jakby był małym, strapionym chłopczykiem. Nie miał pojęcia, że skacze. To się tak jakoś stało. To się nigdy już nie powtórzy. Upadł połową ciała na kogoś i rozciągnął się wpoprzek ławki. Zdawało mu się że chyba wszystkie żebra z lewej strony ma połamane. Przekręcił się; zobaczył niewyraźnie okręt, z którego uciekł, wznoszący się nad nim, i czerwone boczne światło jaśniejące jak duży krąg wśród deszczu, jak ognisko na szczycie wzgórza widziane przez mgłę.
— „Statek wydał mi się wyższy od muru; majaczył jak skała nad łódką... Zapragnąłem umrzeć! — krzyknął. — Nie mogłem już stamtąd wrócić. Było to jakbym skoczył w studnię — w przepaść bez dna“...
Strona:PL Joseph Conrad - Lord Jim 01.djvu/137
Ta strona została uwierzytelniona.