tego tchórza. Coś zrobił z tamtym drugim? Skąd ci się wzięła odwaga żeby skoczyć — tchórzu! Co nam przeszkadza wyrzucić go za burtę?“ Zabrakło im tchu; deszcz poleciał dalej po morzu. A potem nic. Nic naokoło łodzi; żadnego szmeru. Chcieli mnie ujrzeć w morzu, tak? Klnę się na Boga! Byłbym spełnił ich życzenie, gdyby tylko cicho siedzieli. Chcecie mnie wyrzucić za burtę, co? — mówię. — Spróbujcie. Skoczę za dwa pensy. „Zbyt drogo za twoją skórę!“ wrzasnęli razem. Było tak ciemno, że widziałem ich tylko, jeśli który z nich się poruszył. Boże ty mój! czemuż się na mnie nie rzucili!“
— Nie mogłem powstrzymać okrzyku: „Cóż za niesłychana historja!“
— „Niezła, co? — rzekł, jakby w pewien sposób zdziwiony. — Udawali iż wierzą, że dla jakiejś przyczyny sprzątnąłem tamtego człowieka. Pocobym to miał robić? I skądże u djabła mogłem wiedzieć, co się z nim dzieje? Przecież dostałem się jakoś do tej łodzi — do tej łodzi — ja... — Muskuły naokoło ust skurczyły mu się w nieświadomym grymasie, co przedarł się przez maskę jego zwykłego wyrazu — gwałtowny, krótkotrwały i rozświetlający jak zygzak błyskawicy, który dopuszcza na chwilę oko do tajnych warstw chmury. — Ja się przecież tam znalazłem. Byłem tam z nimi — nieprawdaż? Czy to nie okropne, żeby człowiek został doprowadzony do popełnienia takiej rzeczy — i musiał za to odpowiadać? Cóż ja mogłem wiedzieć o tym Jerzym, na którego wrzeszczeli? Pamiętałem że leżał zwinięty w kłębek na pokładzie. „Ty podły tchórzu!“ krzyczał wciąż pierwszy mechanik. Zdawało się że nie jest w stanie żadnych innych słów sobie przypomnieć. Wszystko mi było
Strona:PL Joseph Conrad - Lord Jim 01.djvu/145
Ta strona została uwierzytelniona.