Strona:PL Joseph Conrad - Lord Jim 01.djvu/156

Ta strona została uwierzytelniona.

się ze wszystkiego komuś starszemu. Takie to wszystko ciężkie — takie okropnie niesprawiedliwe — takie trudne do pojęcia“.
— Mgły zamknęły się znów. Nie wiem, jakie miał wyobrażenie o mym wieku — i o mej mądrości. Czułem się w owej chwili taki stary, że brał mię pewnie za dwakroć młodszego — i nie doceniał zapewne ani w połowie mej bezużytecznej mądrości. W żadnym innym zawodzie — prócz marynarskiego — serca tych, co już się puścili na morze by pływać po niem lub utonąć, nie wyrywają się tak gwałtownie do chłopca na wybrzeżu, wpatrzonego błyszczącemi oczami w migotanie rozległej przestrzeni — które jest tylko odbiciem młodzieńczych spojrzeń pełnych ognia. Tak cudownie nieuchwytne są nadzieje, co pchnęły każdego z nas na morze, taka w nich wspaniała mglistość, taka piękna żądza przygód — a wszystko to jest samo przez się wyłączną i jedyną nagrodą! To, co zdobywamy... ech, lepiej zamilczę o tem; ale któż z nas zdoła powstrzymać uśmiech wobec młodzieńczych wspomnień? W żadnym innym rodzaju życia złudzenie nie leży dalej od rzeczywistości: w żadnym innym zawodzie początek nie jest wyłącznie złudzeniem — rozczarowanie nie następuje tak szybko — ujarzmienie nie jest bardziej zupełne. Przecież wszyscy zaczynaliśmy z temi samemi porywami, kończyliśmy bogaci w to samo doświadczenie, przechowywaliśmy pamięć tych samych ukochanych, złudnych marzeń przez ohydne, przeklęte dni. Nic więc dziwnego, że czujemy się z sobą związani, gdy jaki ciężki cios którego z nas dosięgnie; że prócz koleżeństwa w zawodzie łączy nas siła głębszego uczucia — uczucia, które wiąże człowieka z dzieckiem. Jim stał tam przede mną, wierząc