Strona:PL Joseph Conrad - Lord Jim 01.djvu/167

Ta strona została uwierzytelniona.

„Merci.“ Zamieniliśmy kilka pozornie niewinnych uwag i nagle — zanim się opatrzyłem — znaleźliśmy się w samym środku tej historji. Francuz mówił mi właśnie, jak bardzo ich te zwłoki zaintrygowały. Okazało się że był jednym z oficerów, którzy udali się na pokład Patny.
— W knajpie, gdzieśmy siedzieli, można było dostać różnych zagranicznych trunków, które trzymano dla przejezdnych oficerów marynarki; Francuz pociągnął łyk ciemnego napoju wyglądającego na lekarstwo — nie było to pewnie obrzydliwsze od cassis à l’eau — i zajrzawszy jednem okiem do szklanki, potrząsnął zlekka głową.
— „Impossible de comprendre — vous concevez“ — rzekł ze szczególną mieszaniną obojętności i zadumy. Bardzo łatwo mi było zrozumieć, jak dalece im się to wydało niepojęte. Nikt na kanonierce nie umiał dość dobrze po angielsku aby się połapać w opowiadaniu seranga. W dodatku wielka wrzawa podniosła się naokoło obu oficerów.
— „Tłoczyli się na nas. Pierścień z ludzi otoczył tego umarłego (autour de ce mort) — opisywał Francuz. — Trzeba było się zająć tem co najpilniejsze. Tłum zaczynał się burzyć — parbleu! Taki motłoch — rozumie pan“ — dodał z filozoficzną pobłażliwością. A co się tyczy owej grodzi, Francuz powiedział swemu dowódcy, że najbezpieczniej wcale jej nie dotykać, taki miała paskudny wygląd. Sprowadzili jaknajprędzej (en toute hâte) dwie liny na pokład; zaczęli holować Patnę, i to sterem naprzód — co w danych okolicznościach nie było wcale głupie, ponieważ ster zanadto z wody wystawał, aby mógł na coś się przydać; przytem użycie tego manewru zmniejszało napór na