Strona:PL Joseph Conrad - Lord Jim 01.djvu/205

Ta strona została uwierzytelniona.

mogę powiedzieć abym był przestraszony, ale naprawdę zachowywałem się tak, jakby w pokoju znajdował się jakiś stwór niebezpieczny, którego najlżejszy mój ruch mógł pobudzić do rzucenia się na mnie. Niewiele tam było sprzętów — wiecie jak wyglądają te sypialnie: łóżko o czterech słupach z siatką od moskitów, dwa lub trzy krzesła, stół przy którym pisałem, goła podłoga. Szklane drzwi otwierały się na werandę pierwszego piętra; Jim stał twarzą do nich zwrócony i cierpiał w jaknajwiększem odosobnieniu. Zmierzchało się; zapaliłem świecę powściągliwemi ruchami i z taką ostrożnością, jakby to była rzecz zakazana. Nie wątpię iż przeżywał bardzo ciężkie chwile — ja także, i to do tego stopnia, że — muszę się przyznać — posyłałem go do wszystkich djabłów, a conajmniej na rafy Walpole’a. Parę razy przyszło mi na myśl, że jednak Chester jest może naprawdę człowiekiem odpowiednim do zaradzenia skutecznie takiemu nieszczęściu. Ten szczególny idealista znalazł odrazu praktyczne wyjście z położenia — jakby wiedziony niezawodnym instynktem. Na tej podstawie można było przypuszczać, że umie istotnie przeniknąć sprawy, które wydają się tajemnicze lub zupełnie beznadziejne ludziom o mniej bujnej wyobraźni. Pisałem i pisałem; załatwiłem całą swoją zaległą korespondencję, a potem zacząłem pisać do ludzi, którzy nie mieli żadnej podstawy do tego aby oczekiwać ode mnie plotkarskiego listu o niczem. Od czasu do czasu rzucałem z pod oka ukradkowe spojrzenie. Jim stał przykuty do miejsca, lecz konwulsyjne wstrząsy przebiegały mu po grzbiecie, barki jego podnosiły się raptownie. Zmagał się z sobą i zmagał — jakby usiłując schwytać oddech. Masywne cienie, które prosty płomień świecy rzucał wszystkie