jestem przedpotopowem wykopaliskiem. Niema w nim ani trochę nieznośnej gadatliwości młodego chłopca. Odznacza się miłym charakterem, niewiele ma do powiedzenia, i wcale nie jest sprytny, Bogu dzięki“. Zdaje się jednak że Jim dość na to był sprytny, aby przejawiać w spokojny sposób uznanie dla dowcipu gospodarza, z drugiej zaś strony bawił go swą naiwnością. „Życie jeszcze z niego puchu nie starło, a odkąd miałem szczęśliwą myśl aby dać mu pokój w swym domu i zaprosić go do stołu, czuję się sam odświeżony. Któregoś dnia przyszło mu do głowy przejść przez pokój poprostu w tym celu, żeby drzwi przede mną otworzyć; już od lat nie czułem się tak blisko zespolony z ludzkością. Czy to nie śmieszne? Domyślam się naturalnie, że on ma coś poza sobą — jakąś okropnie przykrą historię — o której ty wiesz wszystko; ale choć jestem pewien że to coś szkaradnego, sądzę jednak iż możnaby to wybaczyć. Co się mnie tyczy, oświadczam że nie umiem sobie wyobrazić, aby popełnił coś gorszego od obrabowania sadu. Czy to coś daleko gorszego? Może powinieneś mi był o tem powiedzieć; ale upłynęło już wiele lat, odkąd staliśmy się obaj świętymi, i mogłeś zapomnieć że i my także grzeszyliśmy w swoim czasie. Przyjdzie pewno dzień, kiedy będę musiał o to zapytać, a wówczas spodziewam się że mi odpowiesz. Nie chciałbym go sam wypytywać, póki nie mam pojęcia co to takiego. Zresztą jest jeszcze zawcześnie. Niech jeszcze parę razy drzwi przede mną otworzy...“
— Tyle co do mego przyjaciela. Ucieszyłem się potrójnie: z obiecującego sprawowania się Jima, z tonu listu, z mej własnej przemyślności. Wiedziałem widać co robię. Umiałem przejrzeć nawskroś charaktery tych
Strona:PL Joseph Conrad - Lord Jim 01.djvu/223
Ta strona została uwierzytelniona.