łagodny człowieczyna udręczony przez okrutny katar żołądka i tak strasznie kulawy, że głowa jego zakreślała ćwierć koła za każdym krokiem — otóż Zygmunt Yucker oświadczał z uznaniem, co sam słyszałem, że jak na tak młodego człowieka Jim „jest bardzo utalentowany“.
— „Dlaczego pan go nie wyśle wgłąb kraju?“ — poddałem z niepokojem, wiedząc że bracia Yucker mają tam koncesje i lasy tekowe. — Jeśli on jest zdolny, jak pan mówi, połapie się szybko w robocie. I ma potemu wszelkie dane fizyczne. Zdrowie nigdy go nie zawodzi“.
— „Ach! Nie mieć kataru kiszek, to wielka rzecz w tym kraju — westchnął biedny Yucker z zazdrością, zerkając ukradkiem na swój zrujnowany żołądek. Gdy odchodziłem, bębnił palcami po pulpicie i mruczał: Es ist eine Idee. Es ist eine Idee.“ — Na nieszczęście, tego samego wieczoru wydarzył się w hotelu przykry wypadek.
— Nie mogę bardzo Jima potępiać, ale było to doprawdy zajście godne pożałowania. Należało do opłakanej kategorji bójek zdarzających się w barach, a przeciwnikiem Jima był pewien zezowaty Duńczyk, którego bilet opiewał pod dziwacznem nazwiskiem: „pierwszy oficer królewskiej sjamskiej marynarki“. Ten facet oczywista grał w bilard wręcz beznadziejnie, ale sądzę iż przegrywać nie lubił. Wypił przytem sporo, tak że po szóstej partii rozzłościł się i rąbnął coś pogardliwie na karb Jima. Większość obecnych nie dosłyszała co powiedział, a tym, co słyszeli, wypadły jego słowa z pamięci, jakby wypłoszone przez groźne skutki, które natychmiast z tego wynikły. Całe szczęście dla Duńczyka że umiał pływać, gdyż pokój wychodził na werandę, pod nią zaś płynął Menam, bardzo szeroki
Strona:PL Joseph Conrad - Lord Jim 01.djvu/236
Ta strona została uwierzytelniona.