Strona:PL Joseph Conrad - Lord Jim 01.djvu/243

Ta strona została uwierzytelniona.

nięta ze zwykłego miejsca, znajdowała się na biurku wśród podłużnych pasków papieru pokrytych drobniutkiem pismem.
— „Więc tak oto mnie pan zastaje — rzekł Stein. Jego ręka zawisła nad skrzynką, gdzie wspaniały motyl rozpościerał samotnie ciemnobronzowe skrzydła o średnicy siedmiu cali lub więcej, z przedziwnemi białemi żyłkami i pysznem obramowaniem z żółtych plam. — Tylko jeden taki okaz mają w waszym Londynie — i to wszystko. Zapiszę ten zbiór memu rodzinnemu miasteczku. To cząstka mnie samego. Najlepsza“.
— Pochylił się na krześle i wpatrzył z natężeniem w motyla, oparłszy brodę o przód skrzynki. Stałem za jego plecami.
— „Cudowny“ — szepnął i zdawał się zapominać o mej obecności.
— Historja Steina była ciekawa. Urodził się w Bawarji i jako dwudziestoletni młodzieniec brał czynny udział w ruchu rewolucyjnym 1848-go roku. Był mocno skompromitowany, ale udało mu się uciec; z początku znalazł schronienie w Tryjeście u biednego zegarmistrza republikanina. Stamtąd udał się do Trypolisu z zapasem tanich zegarków na sprzedaż; początek ten nie był wspaniały, ale okazał się wcale szczęśliwym, ponieważ Stein napotkał w Trypolisie holenderskiego podróżnika, człowieka dość znanego, o ile mi się zdaje — nie pamiętam jak się nazywał. Ten to przyrodnik właśnie zaangażował go w charakterze niejako pomocnika i zabrał na wschód. Podróżowali po archipelagu razem i oddzielnie, zbierając ptaki i owady, z jakie cztery lata lub więcej. Potem przyrodnik wrócił do kraju, a Stein — nie mając domu,