— Wrócił dopiero nazajutrz. Zatrzymano go na obiedzie i na noc. Oświadczył, że pan Stein jest najcudowniejszym człowiekiem na świecie. Jim miał w kieszeni list do Corneliusa („to ten facet, którego trzeba będzie wysiudać“, objaśnił, przyczem uniesienie jego na chwilę przygasło) i pokazał mi z radością srebrny pierścień, taki jakich używają krajowcy, bardzo wytarty, z nikłemi śladami rytych ozdób.
— Ów pierścień miał służyć za list rekomendacyjny do pewnego staruszka imieniem Doramin — jednego z najpoważniejszych ludzi w Patusanie, wielkiej figury; pan Stein przyjaźnił się z nim — tam gdzie go spotkały te wszystkie przygody. Pan Stein nazywa Doramina „kolegą z pola bitwy“. To ładnie powiedziane, prawda? Czy nie świetnie mówi pan Stein po angielsku? Powiedział że nauczył się angielskiego na Celebesie — to nie do uwierzenia! Strasznie zabawne — prawda? Pan Stein mówi z takim jakimś akcentem — jakby przez nos — czy zauważyłem? Właśnie ten stary Doramin dał pierścień panu Steinowi. Zamienili dary, żegnając się po raz ostatni. Była to jakgdyby obietnica wiecznej przyjaźni. Jim uważa, że to jest piękne — czy nie prawda? Obaj razem musieli się ratować ucieczką, kiedy ten Mohamed... Mohamed... jak on się tam nazywał — został zabity. Muszę znać naturalnie tę historję. To było doprawdy haniebne — co?
Strona:PL Joseph Conrad - Lord Jim 01.djvu/276
Ta strona została uwierzytelniona.
Rozdział XXIII