„Zaczyna się to wszystko od niezwykłego czynu pewnego człowieka nazwiskiem Brown, któremu udało się ukraść hiszpański szkuner z niewielkiej zatoki w pobliżu Zamboanga. Moje wiadomości o tej historji były niezupełne, póki najniespodziewaniej w świecie nie natknąłem się na owego człowieka, kilka godzin przedtem nim wyzionął swego zuchwałego ducha. Na szczęście mógł ze mną rozmawiać i czynił to chętnie wśród duszących ataków astmy; jego udręczone ciało wiło się ze złośliwej radości na samą myśl o Jimie. Rozkoszował się tem, że „odpłacił się jednak nadętemu pyszałkowi“. Nie mógł się owem wspomnieniem nasycić. Aby się o wszystkiem dowiedzieć, musiałem znieść dzikie spojrzenia jego zapadłych oczu, otoczonych kurzemi łapkami zmarszczek — i zniosłem je, rozmyślając, jak blisko niektóre postacie zła są spokrewnione z obłąkaniem, jak często wypływają z wielkiego egoizmu i — rozognione przez opór, rozszarpują duszę na strzępy, użyczając ciału sztucznej siły. Ta historia ujawnia również nieprzewidziane głębie chytrości w nędznym Corneliusie, jego ohydna i potężna nienawiść działała jak przebiegłe natchnienie, wskazując mu niezawodną drogę do zemsty.
„ — Ledwie rzuciłem na niego wzrokiem, wiedziałem odrazu jakiego rodzaju to dureń — mówił dogorywający Brown, dysząc ciężko. — To miał być
Strona:PL Joseph Conrad - Lord Jim 02.djvu/128
Ta strona została uwierzytelniona.
Rozdział XXXVII