Strona:PL Joseph Conrad - Lord Jim 02.djvu/130

Ta strona została uwierzytelniona.

chata trzęsła się od jej kroków. Brzydkie, nagie dziecko o żółtej skórze i wydętym brzuszku, niby mały bóg pogański, stało w nogach posłania z palcem w ustach, zatopione w głębokiej i spokojnej kontemplacji umierającego.
„Brown mówił gorączkowo; lecz niekiedy — często w środku wyrazu — niewidzialna ręka brała go za gardło; spoglądał wówczas na mnie niemo z wyrazem zwątpienia i udręki. Obawiał się widocznie, że się zmęczę czekaniem i odejdę, a on nie zdąży dokończyć swojej historji, wyrazić mi swej radości. Zdaje się że umarł w ciągu nocy, ale wówczas nie miałem już nic do wysłuchania.
„Tyle narazie o Brownie.
„Mniej więcej osiem miesięcy przedtem znalazłem się w Samarangu i poszedłem jak zwykle odwiedzić Steina. Na werandzie od strony ogrodu jakiś Malaj powitał mię nieśmiało; przypomniałem sobie, żem go widział w Patusanie, w domu Jima, wśród innych Bugisów, którzy przychodzili wieczorem, aby gawędzić bez końca o wojennych wspomnieniach i roztrząsać sprawy państwowe. Jim pokazał mi go kiedyś, nadmieniając, że to jest drobny kupiec, właściciel małego statku morskiego; swego czasu okazał się „jednym z najdzielniejszych przy zdobywaniu ostrokołu“. Widok tego krajowca niebardzo mię zdziwił, ponieważ każdy kupiec patusański, który się zapuszczał tak daleko, aż do Samarangu, trafiał oczywiście do domu Steina. Odwzajemniłem powitanie Bugisa i szedłem dalej. U drzwi prowadzących do gabinetu natknąłem się na innego Malaja, w którym poznałem Tamb’ Itama.
„Zapytałem go odrazu, co tu robi; przyszło mi do głowy, że może Jim przyjechał do Steina w odwie-