„Poznała mię odrazu i gdy się zatrzymałem, patrząc na nią, rzekła spokojnie:
„ — Opuścił mię. Wy zawsze nas opuszczacie — dla waszych własnych celów. — Twarz jej była zakrzepła. Zdawało się, że wszystko żywotne ciepło jej ciała cofnęło się w jakieś niedostępne miejsce w głębi piersi. — Byłoby mi tak łatwo umrzeć z nim razem — ciągnęła i machnęła lekko ręką ze znużeniem, jakby przechodząc do porządku nad czemś niezrozumiałem. — Ale nie chciał! Był jak ślepy — a przecież to ja do niego mówiłam; to ja stałam przed jego oczami; to na mnie przez cały czas patrzył! Ach! jesteście bez serca, zdradliwi, nieszczerzy, bezlitośni. Czem się to dzieje, żeście tacy źli? A może jesteście wszyscy obłąkani?
„Ująłem jej rękę, która nie odpowiedziała na moje dotknięcie; kiedy ją puściłem, zwisła bezwładnie. Obojętność tej dziewczyny, okropniejsza od łez, krzyków i wymówek, wydawała się niedostępna dla czasu i ukojenia. Czuło się, iż żadne słowa nie dotrą do siedliska jej stężałego, drętwego bólu.
„Stein powiedział mi: „Dowie się pan“. I rzeczywiście dowiedziałem się o wszystkiem. Słuchałem — zdumiony i przejęty grozą — jej słów, wypowiadanych z kamiennem znużeniem. Nie mogła przeniknąć istotnej treści tego, co mi mówiła; jej żal do Jima przejął mię litością dla niej — a także i dla niego. Zamilkła wreszcie; stałem jak przykuty do miejsca. Oparta na łokciu, patrzyła przed siebie twardym wzrokiem, a wiatr przewiewał niekiedy, dźwięcząc kryształami w zielonawym mroku. Szeptała cicho do siebie:
„ — A przecież patrzył na mnie! Widział moją twarz, słyszał mój głos, czuł mój ból! Kiedy siadywałam
Strona:PL Joseph Conrad - Lord Jim 02.djvu/133
Ta strona została uwierzytelniona.