w przedstawieniu szczegółów i w pogoni za jasnością Sam przebieg akcji widziałem dosyć wyraźnie. Lecz zatraciłem wówczas poczucie, jak znaleźć odpowiednią formę dla ujęcia tematu, formę jedynie właściwą. To osłabiło oczywiście moje zaufanie do istotnej wartości tej opowieści i do zajęcia, któreby mogła wzbudzić — w tej postaci, w jakiej ją pomyślałem. Ale podejrzewam, że w gruncie rzeczy na dnie tego wszystkiego leżała nieufność do mego stylu, nieufność do jego ścisłości, do władania barwą i cieniem.
Trudno wyrazić skomplikowany stan mych uczuć, jak je sobie przypominam; ale czytelnicy, którzy się interesują artystycznemi zagadnieniami, zrozumieją mnie najlepiej, gdy powiem że nie porzuciłem „Ocalenia“ aby się oddać bezczynności, żalom lub marzeniom, ale by zacząć „Murzyna z załogi Narcyza“ — i nie ustawać w pracy bez wahań i bez przerwy. Porównanie którejkolwiek stronicy „Ocalenia“ z pierwszą lepszą stronicą „Murzyna“ może służyć za demonstrację jaką była istota, jakiem było wewnętrzne znaczenie tego pierwszego kryzysu w mojem literackiem życiu. Gdyż był to istotnie kryzys. Odłożyć dzieło tak daleko już posunięte, to strasznie ciężka decyzja. Powziąłem ją pod presją nagłego przekonania, że to jest właśnie jedyna droga ratunku — jedyny sposób aby położyć kres wyrzutom sumienia. Gdy skończyłem „Murzyna“, poczucie spełnionego obowiązku podniosło mię na duchu, dając mi po raz pierwszy świadomość pewnego mistrzostwa — świadomość, że będę mógł czegoś dokonać z pomocą sprzyjających mi gwiazd. Jeśli nie powróciłem wówczas do „Ocalenia“, to nie dlatego abym go zaczął się bać. Umiałem już teraz przybrać stanowczą postawę i powiedziałem sobie z rozwagą: „Tamto może
Strona:PL Joseph Conrad - Ocalenie.djvu/013
Ta strona została uwierzytelniona.