Ta strona została uwierzytelniona.
chający. Nie przypominał wcale posępnych szczątków okrętu. Tkwiło w nim utajone życie. Rozróżniałem jedną po drugiej znajome twarze, oczekujące mnie z lekkim uśmiechem zadowolenia, świadczącym że mię poznają. Wiedziały dobrze, że muszę do nich powrócić. Ale ich oczy patrzyły we mnie z powagą, czego się też należało spodziewać — ponieważ i ja sam byłem w bardzo poważnym nastroju, znalazłszy się znów między nimi po latach nieobecności. Odrazu, nie tracąc czasu, wzięliśmy się razem do pracy nad wskrzeszeniem naszego życia; i z każdą chwilą czułem silniej, że Ci co Czekali nie mają żalu do człowieka, który — choć nawędrował się ongi po szerokim świecie — raz tylko w życiu puścił się na wagary.
J. C.
- 1920.