jest cześć, z jaką obca a wierna rasa miłuje jego pamięć.
Choć nie zrozumiano go i zniesławiono za życia, chwała jego dzieła świadczy o czystości jego pobudek. Dziś człowiek ten należy do historji. Ale byli jeszcze inni — nieznani awanturnicy nie mający za sobą jego urodzenia, pozycji i inteligencji; podzielali tylko jego uczucia dla leśnego i morskiego ludu, który on tak głęboko znał i kochał. Nie można powiedzieć o tych ludziach, że zostali zapomniani, skoro nie znano ich nigdy. Ginęli w pospolitym tłumie kupców-żeglarzy archipelagu, a jeśli stawali się głośni, to tylko gdy ich skazywano za wykroczenia przeciw prawu. Roztrwonili życie dla sprawy, której nie wolno było istnieć w obliczu nieubłaganego, zorganizowanego postępu — roztrwonili swe bezmyślne życie, kierowane prostem uczuciem.
Lecz dla niewielu ludzi, znających tamte dzieje, ci marnotrawcy zabarwili romantyzmem krainę płytkich wód i wysp lasami okrytych, leżącą daleko na wschodzie między głębokiemi wodami dwóch oceanów — i wciąż tajemniczą.
Z gładkiego błękitu morskiej płycizny dźwiga się Carimata, jałowa wyniosłość o szarem i żółtem zabarwieniu, o szczytach płowych i nieurodzajnych. Ku zachodowi widać Suroeton, oddzielony wąskim pasem wody, wysepkę o wygiętym zarysie przełęczy, podobnym do grzbietu pochylonego olbrzyma. A na wschód leży grupa drobnych wysepek, zatartych i niewyraźnych; mgliste ich kontury zdają się rozpływać w gromadzą-