liśmy spoglądać na morze. Ulewny deszcz zaciskał nam powieki. Zaś gdy uczynił się dzień, nie było już nigdzie okrętu, a za ostrokołem, gdzie poprzedniego dnia znajdowało się stu ludzi albo więcej, zdanych na naszą łaskę i niełaskę, nie został ani jeden. Wódz Hassim uciekł, a z nim jego siostra, która była księżniczką w tym kraju — i nikt nie wie, co stało się z nimi od tamtej chwili aż do dnia dzisiejszego. Czasem kupcy z naszych okolic powiadają, że słyszeli o nich tu, i słyszeli o nich ówdzie, ale są to tylko kłamstwa ludzi wędrujących w dal za zarobkiem. My, którzy mieszkamy w tym kraju, wierzymy że okręt pożeglował z powrotem w chmury, skąd został sprowadzony przez zaklęcia księżniczki. Czyż nie widzieliśmy tego okrętu na własne oczy? A co się tyczy radży Hassima i jego siostry, Mas Immady, jedni mówią tak, drudzy inaczej, ale Bóg jeden zna prawdę“.
Oto tradycyjna opowieść o wycieczce Lingarda na wybrzeże Boni. I prawdą jest, że przybył i odjechał tej samej nocy, bo gdy świt błysnął na chmurnem niebie, bryg pod skróconem ożagleniem, sieczony bryzgami, pędził na południe, opuszczając zatokę. Lingard czuwał nad rączym biegiem statku i patrząc naprzód niespokojnemi oczyma, raz po raz pytał się siebie ze zdziwieniem, dlaczego właściwie gna tak swój okręt, rozwinąwszy wszystkie żagle? Włosy Lingarda rozwiewał wiatr, duszę miał pełną troski, kłębiło się w nim wiele nowych myśli o niejasnych zarysach, a pod jego nogami posłuszny statek pędził naoślep od fali do fali.
Właściciel i komendant brygu nie wiedział, dokąd dąży. Ten miłośnik przygód miał tylko niewyraźne poczucie, że stoi u progu nowej wielkiej przygody. Należało czegoś dokonać i czuł, że ten mus spada na
Strona:PL Joseph Conrad - Ocalenie.djvu/108
Ta strona została skorygowana.