Strona:PL Joseph Conrad - Ocalenie.djvu/220

Ta strona została skorygowana.

cztery. Mojej starej pęknie serce, o ile przedtem nie umrze z głodu. Dom zostanie wystawiony na sprzedaż.
Wyobrażał sobie, że jakaś tajemnicza niegodziwość mu zagraża i zaczął tracić głowę. W gruncie rzeczy chodziło mu o nieskazitelność swego życia, aby mógł dalej z sobą się cackać i być z siebie dumnym. To dążenie było moralne, ale — zdjęty trwogą — zdradził się przytem z wrodzoną sobie gburowatością, która wyskoczyła z trzaskiem jak djablik z pudełka. Wyda spisek, wsypie Lingarda, rozgłosi całą historję, weźmie stronę uczciwych ludzi, przysięgnie na ewangelję, powie co o tem myśli, niech się cały świat dowie... a gdy zatrzymał się by odetchnąć, wszystko naokoło niego było nieme i spokojne. W impecie cnotliwego uniesienia sypał słowami, które się rozwiewały jak plewy porwane wichurą i pędziły naoślep w mrok nad płytkiem morzem. Wśród wielkich ciemności noc wysłuchała niewzruszenie słów Shawa: „Umywam ręce od wszystkiego“.
— A bryg? — zapytał nagle Lingard.
To osadziło pomocnika. Przez sekundę przyznawał instynktownie — jako marynarz — że statek ma swoje prawa.
— Bryg... bryg. Przeciw brygowi nic nie mam — mruknął. Nie może nic na statek powiedzieć — broń Boże. Wprawdzie bryg nie dorównywa tym wielkim okrętom, do których Shaw się przyzwyczaił, ale w swoim rodzaju to najlepszy ze statków, jaki kiedykolwiek... I opamiętawszy się nagle, oświadczył, że go zwabiono na bryg pod fałszywemi pozorami. To taka sama niegodziwość, jak gdyby go porwano pijanego na okręt. Tak! przysięga na wszystko co ma najświęt-