Strona:PL Joseph Conrad - Ocalenie.djvu/234

Ta strona została skorygowana.

by przebić ciężką masę oparów wiszących nieruchomo nad głowami. Statek był piękny i bezcenny. Rozkochane oczy Lingarda patrzyły nań, gdy tak tkwił nieruchomo w chwiejnej aureoli między niewidocznem niebem i niewidocznem morzem, niby cudowny okręt zawieszony w powietrzu. Lingard odwrócił głowę, jakby nie mógł znieść tego widoku w chwili rozstania i gdy czółenko minęło granicę światła rzuconego na wodę, ujrzał bardzo nisko w czarnej pustce zachodu latarnię na rufie jachtu, błyszczącą nikle jak gwiazda mająca zajść niebawem, niedosiężna, nieskończenie odległa — należąca do innego świata.


KONIEC TOMU PIERWSZEGO