Strona:PL Joseph Conrad - Ocalenie 02.pdf/30

Ta strona została skorygowana.

dodał Hassim — nie była czarniejsza od ciemności panującej w jego duszy. Widział białych, którzy siedzieli, milcząc, bez ruchu pod ostrzami mieczów; widział Damana; słyszał jak wymawiano ostre słowa; a teraz patrzy na swego białego przyjaciela — i nie może przewidzieć, jaki będzie wynik wypadków. Można patrzeć na twarze ludzi; ale nie można dojrzeć ich losu, który jest wypisany na czołach. Oto wszystko co miał do powiedzenia, a każde z jego słów jest prawdziwe.

IV

Lingard powtórzył to wszystko pani Travers. Jej odwaga, inteligencja, lotność, barwa jej oczu i nieulękły wzrok wzbudziły w nim podziw i zapał. Była jego sprzymierzeńcem! Z każdą chwilą zgubne to złudzenie przywierało silniej do jego duszy — jak jaśniejąca odzież — jak ognista zbroja.
Nie chciało mu się stawić czoła rzeczywistości. Całe jego życie — aż do tej chwili — było walką z wypadkami w świetle dnia, ale tym razem nie umiał się zmusić do rozważenia sytuacji. Dopiero pani Travers narzuciła mu ten trud; poczekawszy chwilę, zapytała jaki wpływ mogą mieć na sytuację nowiny przyniesione przez Hassima.
Lingard nie miał najlżejszej wątpliwości, że Daman życzył sobie, aby on, Lingard, wiedział co się stało z więźniami. Dlatego właśnie Daman powitał uprzejmie Hassima, pozwolił mu wysłuchać decyzji i opuścić obozowisko na rewie. Mógł mieć w tem jeden tylko cel: dać Lingardowi do zrozumienia, że więźniowie zostali usunięci z pod jego władzy, póki będzie pozostawał na brygu. A bryg był przecież jego siłą.