Strona:PL Joseph Conrad - Wykolejeniec tom I.djvu/054

Ta strona została uwierzytelniona.

zwolna Lingard. — No, mój drogi, nie uwierzę abyś nie wiedział, że twoja żona jest córką Hudiga. Terefere!
Willems przystanął nagle i zachwiał się.
— Ach!... teraz rozumiem — wyszeptał. — Nigdy o tem nie słyszałem... Ostatniemi czasy zdawało mi się że... Ale nie miałem o tem pojęcia.
— Ach ty głuptasie! — rzekł Lingard z politowaniem. — Słowo daję — mruknął do siebie — chyba naprawdę nie wiedział. No, no! Spokojnie. Opanuj się. Cóż w tem złego? Przecież ona jest dla ciebie dobrą żoną.
— Aha, idealną — rzekł Willems ponuro, patrząc w dal ponad czarną, iskrzącą się wodą.
— No więc w porządku — ciągnął Lingard coraz życzliwiej. — Niema w tem nic złego. Więc ty naprawdę myślałeś, że Hudig cię żeni, daje ci dom i Bóg wie co jeszcze z miłości dla ciebie?
— Służyłem mu wiernie — odrzekł Willems. — A jak wiernie, pan wie sam najlepiej; czy był na wozie czy pod wozem. Nie patrzyłem jaka praca, jakie ryzyko, byłem zawsze na stanowisku, zawsze gotów na wszystko.
Jakże wyraźnie widział ogrom swej pracy i olbrzymią niesprawiedliwość, która stała się jego nagrodą. Więc Joanna jest córką Hudiga! W świetle tego odkrycia dzieje ostatnich pięciu lat stanęły jasno prze Willemsem w pełni swego znaczenia. Pierwszy raz rozmawiał z Joanną u drzwi jej domu, idąc wcześnie do pracy w cudowny, spłoniony ranek, kiedy kobiety i kwiaty są piękne nawet w oczach najbardziej tępego obserwatora. Jej rodzina, ze wszech miar porządna — dwie kobiety i młody mężczyzna — mieszkała w najbliższem sąsiedz-