o swej odwadze, o swych cierpieniach i śmierci. Historję Omara opowiadają w niejednem miejscu. Na chłodnych matach przewiewnych werand, w domach radżów, obojętni mężowie stanu wspominają o niej lekceważąco, lecz wśród zbrojnych ludzi, którzy zapełniają dziedzińce, opowieść ta ucisza szmer głosów i dźwięk obręczy na nogach, zatrzymuje naczynie krążące z orzechami siri, i sprawia że oczy zapatrują się w przestrzeń. Toczy się rozmowa o walkach, o nieulękłej kobiecie, o mądrym mężu; o ich długich cierpieniach na chciwem morzu, w przeciekających czółnach; o tych, którzy polegli... Wielu poległo. Ocalał tylko wódz, kobieta i jeszcze jeden mąż co się stał wielki.
Nie było śladu przyszłej wielkości w skromnem przybyciu Babalacziego do Sambiru. Przypłynął z Omarem i Aissą na małem prao naładowanem zielonemi orzechami kokosowemi, i twierdził że statek wraz z ładunkiem jest jego własnością. Jak się to stało że Babalaczi, uszedłszy z życiem w drobnem czółenku, zdołał ukończyć swą ryzykowną podróż na statku pełnym cennego towaru — jest jedną z owych tajemnic morza, które udaremniają najwnikliwsze badania. W gruncie rzeczy nikt tego usilnie nie badał. Krążyły pogłoski o zaginięciu handlowego prao w Menado, lecz były mgliste i nie zostały wyjaśnione. Babalaczi opowiedział historyjkę, której nie dano wiary; należy to stwierdzić z uznaniem dla znajomości świata właściwej Patalolowi. Gdy radża ośmielił się dać wyraz swym wątpliwościom, Babalaczi zapytał go spokojnie tonem pełnym wyrzutu, czy może doprawdy przypuszczać że dwóch mężczyzn w podeszłym wieku — posiadających razem tylko jedno oko — oraz młoda kobieta mogli zapomocą gwałtu czemkolwiek zawładnąć? Miłosierdzie jest cnotą zalecaną przez proroka. Istnieją
Strona:PL Joseph Conrad - Wykolejeniec tom I.djvu/076
Ta strona została uwierzytelniona.