Strona:PL Joseph Conrad - Wykolejeniec tom I.djvu/077

Ta strona została uwierzytelniona.

ludzie miłosierni; ręka ich otwarła się dla tych, co na to zasługiwali.
Patalolo pokiwał z powątpiewaniem starą głową; Babalaczi odszedł z miną zgorszoną i oddał się bezzwłocznie pod opiekę Lakamby. Dwaj ludzie, którzy dopełniali załogi prao, udali się wraz z nim do kampongu możnowładcy. Ślepy Omar i Aissa zostali, pod opieką radży, a ładunek uległ konfiskacie na rzecz Patalola. Prao, wyciągnięte na błotnisty brzeg u zbiegu obu ramion Pantai, butwiało w deszczu, paczyło się w słońcu, rozpadało się na kawałki i znikło stopniowo w dymie ognisk domowych osady. Tylko zapomniana deska oraz parę wręg, porzuconych niedbale i tkwiących długi czas w błyszczącym mule, przypominały Babalacziemu w ciągu długich miesięcy, że jest przybyszem w tym kraju.
Pozatem czuł się zupełnie jak u siebie w osiedlu Lakamby, gdzie uznano szybko jego odrębne stanowisko i wpływy; poddały się im niebawem nawet kobiety. Miał giętkość urodzonego włóczęgi, który potrafi się przystosować do chwilowego otoczenia. Wskutek przeżytych doświadczeń umiał zmieniać zapatrywania z wielką łatwością — co jest rzeczą niezbędną dla prawdziwego statysty — i dorównywał w tem najświetniejszym politykom wszystkich czasów; a posiadał taką zdolność przekonywania i wytrwałość w dążeniu do celu, że zdobył zupełną władzę nad chwiejnym umysłem Lakamby. W tym człowieku nie było nic trwałego poza ogarniającem wszystko niezadowoleniem. Babalaczi je podsycał, budził zamierającą ambicję, miarkował naturalną niecierpliwość, która pchała biednego wygnańca do zajęcia pozycji wysokiej i dającej znaczne dochody. A Babalaczi — człowiek gwałtu — potępiał w tym wypadku użycie siły, rozumiał bowiem jasno trudności położenia.