Strona:PL Joseph Conrad - Wykolejeniec tom I.djvu/103

Ta strona została uwierzytelniona.

i... Usiłował w siebie wmówić że to rzecz bez znaczenia. Bez znaczenia! Daremne były jego wysiłki. Wspólnik Hudiga był już pogrzebany; a teraz narzuciło się Willemsowi bezlitosne uczucie że on, ten zdolny Willems, przepada także. Odebrały mu odwagę nowe wrażenia — których przedtem nie doświadczał nigdy w najlżejszym stopniu, któremi gardził ze swej bezpiecznej pozycji człowieka cywilizowanego. Rozczarował się do siebie. Zdawało mu się, że oddaje jakiemuś dzikiemu stworzeniu nieskalaną czystość swego życia, swej rasy, swej cywilizacji. Nie uświadamiał sobie tego wszystkiego, tylko miał wrażenie iż się zagubił wśród rzeczy nieokreślonych, które były okropne i niebezpieczne. Usiłował walczyć, choć był przekonany o swej porażce — stracił grunt pod nogami — zapadł z powrotem w ciemność. Poddał się ze słabym okrzykiem, wyrzucając w górę ramiona, jak się poddaje wyczerpany pływak: bo nasiąknięty wodą statek zapadł mu się pod nogami; bo noc jest ciemna a brzeg daleki; — bo śmierć jest lepsza od walki.