Strona:PL Joseph Conrad - Wykolejeniec tom I.djvu/179

Ta strona została uwierzytelniona.

Willemsa. Aissa czuła, słuchając, że serce jej biło coraz wolniej w miarę jak znaczenie tych zaklęć stawało jasno przed jej oburzonemi oczami, w miarę jak dostrzegała z wściekłością i żalem że gmach jej miłości — własne jej dzieło — powoli rozpada się w gruzy, zniszczony przez obawy tego mężczyzny, przez jego fałsz. Stanęły jej w pamięci dni u strumienia, kiedy słuchała innych słów, innych myśli i obietnic, innych błagań płynących z ust Willemsa na rozkaz jej spojrzenia lub uśmiechu, na ruch jej głowy, na szept jej warg. Czyż w jego sercu było wówczas coś innego niż jej wizerunek, niż pragnienie jej miłości, niż lęk przed jej utratą? Co się stało? Czy się zestarzała lub zbrzydła w jednej chwili?
Przerażenie, zdumienie, gniew ogarnęły Aissę, gniew płynący z niespodzianego upokorzenia; oczy jej utkwiły bez ruchu, chmurne i spokojne, w tym człowieku z kraju gwałtu i zła, z kraju skąd tylko nieszczęście przychodzi do tych co nie są biali. Zamiast myśleć o jej pieszczotach, zamiast zapomnieć w jej objęciach o całym świecie, on myślał o swem plemieniu — o tem plemieniu, które kradnie każdy kraj, włada każdem morzem, które nie zna litości ni prawdy — nie zna nic oprócz własnej potęgi. Mąż silnej ręki i fałszywego serca! Miałażby towarzyszyć mu do odległego kraju, zagubić się w tłumie chłodnych oczu, fałszywych serc — i stracić go tam? Nigdy! On oszalał — oszalał z trwogi, ale on jej nie ujdzie! Aissa zatrzyma go aby był jej niewolnikiem i jej panem, tu, gdzie jest z nią sam na sam, gdzie będzie musiał żyć dla niej — lub umrzeć. Ona ma prawo do jego miłości, która jest jej dziełem, do tej miłości, która i teraz w nim była, gdy mówił słowa bez sensu. Aissa musi stworzyć między nim a białymi przegrodę nie-