Strona:PL Joseph Conrad - Wykolejeniec tom II.djvu/030

Ta strona została uwierzytelniona.

ludności nowy rozruch, czem — przyznaję — bardzo byłem zdziwiony. Jak tylko się rozwidniło, zaczęli ustawiać słup od flagi na wolnej przestrzeni u drugiego końca osady, tam gdzie Abdulla buduje teraz domy. Wkrótce po wschodzie słońca zebrała się naokoło słupa duża gromada. Zeszli się wszyscy. Willems stał oparty o słup, obejmując ramieniem tę kobietę. Przyniesiono fotel dla Patalola; Lakamba stanął z prawej strony starego, który wygłosił mowę. Był tam cały Sambir, kobiety, niewolnicy, dzieci, wszyscy co do jednego! Patalolo zabrał głos. Powiedział że z łaski Najwyższego wyrusza na pielgrzymkę. Najgorętsze pragnienie jego serca, to osiągnąć doskonałość. Zwrócił się do Lakamby i prosił go o sprawiedliwe rządy w czasie jego — Patalola — nieobecności. Tu rozegrała się krótka komedja. Lakamba oświadczył że niegodzien jest tego zaszczytnego brzemienia, a Patalolo nalegał. Biedny stary dureń! Musiała to być dla niego gorzka chwila. Poprostu zmuszono go do błagania tego łotra. Niech pan sobie wystawi człowieka, któremu kazano błagać zbója aby go obrabował! Ale stary taki był przerażony! Więc zrobił co mu polecono i Lakamba w końcu się zgodził. Potem Willems wygłosił mowę do tłumu. Oświadczył, że w podróży na zachód radża — to jest Patalolo — zobaczy się z wielkim białym władcą w Batawji i uzyska dla Sambiru jego opiekę. „A tymczasem“, mówił dalej, „ja, Orang Blanda i wasz przyjaciel, podnoszę flagę, w której cieniu jest bezpieczeństwo“. I wciągnął na maszt holenderską chorągiew. W nocy uszyto ją śpiesznie z perkalu, a że była ciężka, zwisła przy maszcie. Tłum się gapił. Ali opowiadał mi że rozległ się głośny szmer zdumienia, ale nie padło ani jedno słowo póki Lakamba nie wystąpił naprzód i nie oznajmił, że przez cały ten