Strona:PL Joseph Conrad - Wykolejeniec tom II.djvu/051

Ta strona została uwierzytelniona.

znanie świata jako marynarz statku dążącego na południe; zanim wyruszył — naiwny, szczęśliwy młodzik o ciężkiej ręce, czystem sercu i rubasznej mowie — aby się oddać wielkiemu morzu, które zagarnęło jego życie i dało mu majątek. Gdy Lingard rozmyślał o swej świetnej karjerze — z dowódcy statków stał się ich właścicielem, a potem szanowanym ogólnie wielkim kapitalistą, jednem słowem Lingardem, Królem Morza — własny los zdumiewał go, przejmował podziwem i lękiem, wydawał się nieoświeconej jego duszy najniezwyklejszem ze zdarzeń w dziejach ludzkości. Swoje doświadczenie uważał za olbrzymie i ostateczne, nauczyło go bowiem jakie życie jest proste. I w życiu, i w marynarskiem rzemiośle są tylko dwa sposoby postępowania: dobry i zły. Rozsądek i doświadczenie uczą nas jak postępować należy. Zły sposób postępowania właściwy jest niedojdom i durniom; w sztuce żeglarskiej prowadzi do utraty masztów i żagli lub zatonięcia, w życiu zaś do utraty pieniędzy i szacunku lub do porządnego guza. Lingard nie uważał aby łajdacy zasługiwali na gniew. Irytowały go tylko rzeczy, których nie mógł zrozumieć, a wobec ludzkich słabości umiał zawsze zdobyć się na wzgardliwą wyrozumiałość. Ponieważ było jasne że jest mądry i że ma szczęście, bo inaczej skądżeby mu się tak w życiu powiodło? — miał więc skłonność do prostowania dróg innych ludzi; z tej samej przyczyny trudno mu się było powstrzymać od wtrącania się do czynności głównego swego oficera — co w morskiej etykiecie jest niedopuszczalne — kiedy załoga podnosiła nową stengę, lub wogóle kiedy była zajęta czemś co Lingard nazywał „ciężką harówką“. Wtrącał się do wszystkiego bez cienia zarozumiałości; nie poczytywał sobie za zasługę że się zna na niektórych rzeczach. „Nauczyłem się rozumu