Strona:PL Joseph Conrad - Wykolejeniec tom II.djvu/052

Ta strona została uwierzytelniona.

w ciężkich opałach, mój chłopcze“, mawiał; „dobrze na tem wyjdziesz jeśli posłuchasz rady człowieka, który swojego czasu był głupi. No, jeszcze jedną kolejkę“. A „chłopiec“ przyjmował zwykle chłodny napój, radę i pomoc; udzielenie jej Lingard uważał za swój punkt honoru jako człowiek uczciwy, odpowiedzialny za swoje zdanie. Kapitan Tom żeglował od wyspy do wyspy, pojawiając się niespodzianie w różnych miejscowościach; rozpromieniony, hałaśliwy, sypiący anegdotami, chwalił lub krytykował, lecz zawsze był pożądany.
Dopiero po ostatnim powrocie do Sambiru stary marynarz poznał co to zwątpienie i niedola. Wstrząsnęła nim utrata Błyskawicy, która w niepewnem świetle chmurnego ranka nadziała się solidnie i już nazawsze na występ skalny u północnego końca cieśniny Gaspar; po przybyciu zaś do Sambiru odebrał zdumiewające wiadomości, które nie mogły kojąco na niego podziałać. Gnany żądzą przygód, wynalazł był przed laty śród niezmiernych trudów przesmyki prowadzące na rzekę Pantai i zachował je na własny użytek, słyszał bowiem od krajowców że powstaje tam nowa osada malajska. Nie ulega wątpliwości że myślał wówczas głównie o własnych zyskach, lecz przyjęty serdecznie i życzliwie przez Patalola, polubił wkrótce tego władcę i jego lud, wystąpił z radami, z pomocą i — nie wiedząc nic o Arkadji — zamarzył o arkadyjskiej szczęśliwości dla tego zakątka świata, który z lubością uważał za swą własność osobistą. Typowem dla Lingarda było głębokie i niewzruszone przekonanie że tylko on, on jedyny wie co dla mieszkańców Sambiru jest dobre; i właściwie nie mylił się tak dalece. Twierdził że da im szczęście w taki lub inny sposób i zawziął się iż to zrobi. Jego handel przy-