Strona:PL Jules Barbey d’Aurévilly - Kawaler Des Touches.pdf/125

Ta strona została przepisana.

na swoje śmieci, — podobnie, jak ja — i zawiesiwszy broń na kołku, rozgorzał zapałem do starych ruder, jak ja rozmiłowałem się w rybach. Jemu to zawdzięczam, iż znam więzienie w Avranches. Dość mnie ze sobą nawłóczył ten sfiksowany znawca starożytności. Tak mnie wodził po zakamarkach i schodach tej twierdzy, że chcąc nie chcąc, muszę ją doskonale pamiętać: a w nogach dotąd mnie strzyka na samo wspomnienie onych dwu wysokich baszt, które, dalibóg — mogłyby wytrzymać bicie z armat“.
— „Tak jest“ — podjęła Jejmość Panna de Percy — „obie te baszty były strasznie potężne. Łączyły się one ze sobą budowlą starej daty i krużgankiem ze strzelnicami; z obu zaś boków przypierały do tych baszt budynki nowsze, które nie wytrzymałyby zapewne walnego szturmu. Ale baszty!... te dwie grube baszty, rozpierające się szerokiemi barami!... Daj go katu! Przyjrzawszy się basztom, Dwunastu zrozumieli, że do wnętrza dostać się mogą tylko fortelem... Nie było innej rady!
Vinel-Royal-Aunis podjął się załatwić z dozorczynią więzienia, bo dozorcy nie było, Dwunastka poczytywała to sobie również za okoliczność pomyślną. Ale wierzaj mi Waszmość, Panie de Fierdrap, że na wojnie ślepy traf bywa czasem najgorszym zdrajcą. Zobaczysz Waszmość niebawem, iż dozorczyni więzienia w Avranches mogła śmiało obstać za mężczyznę, a nawet więcej, niż za mężczyznę. Zwała się Hocsonowa. Była