Strona:PL Jules Barbey d’Aurévilly - Kawaler Des Touches.pdf/169

Ta strona została przepisana.

czyliśmy wczoraj“ — dodał — „pójdźmyż w tany i dzisiejszej nocy.“
— „Waszmość układasz plan chyba nieprzyjacielowi“ — rzekł La Veresnerie do Imci Pana Jakuba — „jakiż dla nas obmyśliłeś?“
— „My plan działania winniśmy mieć taki sam, jaki mają kulki flint, granaty i kule armatnie11 — odparł Imci Pan Jakub — „One wpadają wszędzie i wszystko druzgocą, póki się same nie spłaszczą.“
Na to rzekł Just Le Breton, który nosił przydomek Zuchwałego: „Bądźmy zatem, jako te kule: wpadnijmy!“
— „Dotąd jeszcze w uszach mi brzmi głos Justa Le Breton, gdy mówił to słowo: wpadnijmy!“ — ciągnęła dalej Jejmość Panna de Percy. „Słowo to w czyn zamieniło się w kilka godzin później; wpadliśmy bowiem i szliśmy nawet, co jeszcze większą było sztuką. Nigdy otrębywane hasło nie dźwięczy tak radośnie, jak dźwięczało to słowo w ustach Le Bretona: on poprostu cieszył się z tego, co przed chwilą rzekł Imci Pan Jakub. My, reszta, jak nas było dziesięciu, nie ulękliśmy się i nie zadrżeli, ale Just był wręcz uszczęśliwiony. Miał on bezgraniczną pogardę dla wszelkich ostrożnych działań. Sama ta myśl, że w sprawie uwolnienia Des Touches’a zostało nam jedno tylko: iść na przebój; myśl, że na fortele i wszelkie względy przezorności brakło nam gruntu pod nogami, a jedyną radą jest skoczyć na oślep — ta myśl, groźna dla innych zuchów, jego w za-