Strona:PL Jules Barbey d’Aurévilly - Kawaler Des Touches.pdf/203

Ta strona została przepisana.

żenieni, jakie wywołała. Widziała bowiem, że jej opowieść wrażenie wywierała na Imci Pana de Fierdrapi na brata. — „Mówno dalej, Mościa Panno Siostro; nie stawaj! Nie pal nas na wolnym ogniu!“.
— „To nasi!“ — rzekł Just Le Breton, widząc, że nadchodzą — (mówiła dalej). — Zdążali w sam czas na ową chwilę, którą ja teraz mogę nazwać ostatnią; wówczas była to jednak tylko chwila nieokreślonego niepokoju.
Wyszli na wzgórze i spostrzegli nas.
— „Przychodzimy na miejsce umówione“ — rzekł La Varesnerie. — „Gdzie Kawaler?
— „Tam jest!“ — odrzekłam. A tymczasem odkąd wszedł do młyna, miałam oczy bez ustanku wlepione w te drzwi, co za nim zostały otworem.
Wyszedł z nich. Da się-li jednak powiedzieć, że z nim był ktoś drugi? Za kark trzymał oburącz młynarza, tak, iż obie te ręce otaczyły tamtemu szyję nakształt obojczyka. Młynarz z Niebieskiego Wiatraka był ogromny i brzuchaty, on zasię wlókł go za sobą po ziemi.
— „Do licha!“ — ozwał się Desfontaines (starając się ciągle naśladować Vinel-Aunisa) — „jak widzę, to nietylko młyn jest niebieski, bo już i młynarz niebiesko wygląda!“
Gdy na progu cichego młyna stanął Des Touches, nie wyszedł z nim nikt, oprócz młynarza, który zdawało się, iż bynajmniej nie cięży onym rękom, co mu się w szyję wpiły. Pomyśleliśmy