Strona:PL Jules Barbey d’Aurévilly - Kawaler Des Touches.pdf/29

Ta strona została przepisana.

Przyjaciel i towarzysz na tułactwie barona de Fierdrap — na którego ten spozierał w owej chwili takim wzrokiem, jakim byłby patrzył Morellet na Voltaire’a, gdyby go był dopadł u barona Holbacha na jakiem poufnem zebraniu wieczornem — ksiądz dopełniał latami swemi owych trzech z górą stuleci, zebranych w jednym zakątku. Był to człowiek z tej samej rasy, co baron; na pierwszy rzut oka widać było, że nad nim góruje tak samo, jak Imci Pan de Fierdrap górował nad Ichmość Pannami de Touffedelys, a nawet nad samą siostrą księdza. Wśród tego kółka ksiądz był orłem.
Co prawda, orłem byłby w każdem towarzystwie, nietylko w tem, które się składało z takiej starej czapli, jak baron de Fierdrap, z pary niepokalanych gęsi, jak Ichmość Panny de Touffedelys i z owej czubatej papugi zajętej haftem — ale nawet w zebraniu złożonem z kobiet rzeczywiście najbardziej uroczych i z mężczyzn najwytworniejszych: z samych różowych flamingów i samych rajskich ptaków. Ksiądz był jedną z tych istot niepospolitych i bezużytecznych, jakie czasem stwarza Bóg, niby w przystępie dobrego humoru dla własnej swojej uciechy. Był to jeden z tych, co sieją naokół śmiech, ironię, myśli, i przechodzą przez towarzystwo ludzkie, jakby po to, by je podbić swym urokiem. A towarzystwo ludzkie przekonane, że ich pojęło, sądzi, że im się dostatecznie odpłaca, mówiąc o nich potem: „Ksiądz taki, a taki, albo pan ten